Co warto zobaczyć w Bieszczadach? Retorty!
Ten zapach dymu bukowego drewna, ten klimat dawnych Bieszczadów. Można było poczuć egzotykę tego miejsca. Ale zaraz zapytasz: o czym on znowu pisze? Retorty? A co to takiego? Tak – już wkrótce kolejne pokolenia nie będą miały pojęcia czym one są i do czego służyły. Smutne ale prawdziwe. A każdy kto choć raz był w Bieszczadach i je widział, zgodzi się ze mną, że retorty wpisały się na trwałe w klimat tego miejsca.
Spis treści
Węgiel drzewny i retorty
Wypał węgla drzewnego – bo o nim mowa – ma w Bieszczadach długą tradycję. Najpierw stosowano do tego tzw. mielerze a więc doły wypełnione szczapkami drewna liściastego (głównie bukowego), pokryte darnią i gliną aby płomienie nie wydostawały się na zewnątrz. Natomiast w latach 70. XX wieku na skutek zwiększonego zapotrzebowania na węgiel drzewny jak i pojawiającej się potrzeby mniejszej ingerencji w środowisko, wypał węgla zaczął się opierać w głównej mierze na retortach – metalowych „tubach”.
Jak działają retorty?
Do jednej retorty mieści się około 10 ton drewna. Po załadowaniu następuje podpalenie drewna i obserwacja całego procesu. Cały proces wypalania trwa około jednej doby. Następnie wlewa się do środka trochę wody i zalepia gliną wszelkie otwory. I kolejna jedna-dwie doby na ostygnięcie „pieca”. Dopiero wówczas możemy wyciągać gotowy węgiel drzewny. Po wypale mamy go jakieś 100 kg? Mało – no cóż, tak to wygląda.
Przy wypale węgla drzewnego od lat pracowali nie tylko miejscowi ale również różne barwne postaci, znane powszechnie w bieszczadzkich legendach. Przyjeżdżali tutaj w okresie PRL-u ludzi skłóceni ze światem, szukający swojego miejsca na świecie. Samotnicy, mało rozmowni, o nieznanej nikomu przeszłości. Część z nich zatrudniała się właśnie do pracy w retortach. A trzeba zaznaczyć, że choć dobrze płatna, była to praca trudna, wymagająca kondycji fizycznej i doświadczenia. Poza tym to praca na odludziu, z dala od wielkich skupisk ludzkich. Ale niektórym to odpowiadało.
Koniec pewnej epoki
Niestety, wszystko wskazuje na to, że widok dymiących retort pozostanie wkrótce tylko w naszych wspomnieniach. Wszechobecna troska o środowiska, tani węgiel drzewny (niewiadomego składu i pochodzenia) zalewający nasz rynek, nowsza technologia produkcji (np. ceramiczne piece) – to wszystko sprawia, że retorty nie mają szans aby przetrwać. Do 2000 roku na terenie Bieszczadów, Beskidu Niskiego i Pogórza działało blisko 500 retort. Obecnie nie wiem czy działa choć 10 z nich. Pozostałe – zostały wywiezione na złom lub pozostają ukryte w głębokiej trawie i przypominają nam o toczącym się kiedyś życiu w tym miejscu.
W miejscowości Muczne możecie odwiedzić Plenerowe Muzeum Wypału Węgla Drzewnego. Zobaczycie tam mielerze, retorty, baraki służące za mieszkania dla wypalaczy, poczytacie tablice informacyjne. Dobre i to choć ja uważam, że prawdziwy klimat mają tylko miejsca gdzie jeszcze są działające retorty.
Warto więc zabrać nasze dzieci w Bieszczady i pokazać im ten kawałek „nieoczywistego”, wręcz nieznanego świata, który kiedyś odejdzie w zapomnienie. Wiadomo, będzie można obejrzeć retorty we wspominanym muzeum ale to nie to samo co poczuć ten zapach dymu gdzieś na odludziu, w bieszczadzkiej kniei i zobaczyć prawdziwych ludzi z Bieszczadów, o zapracowanych i ubrudzonych węglem twarzach. Polecam. Naprawdę!
1 thought on “Co warto zobaczyć w Bieszczadach? Retorty!”